środa, 2 lipca 2014

Praca najlepsza nie tylko na kaca:)

   Jest akuratnie również dobra na M..czyli Małpę Menopauzę.
A było to tak....
W piątek pogoda była sprzyjająca do przyjmowanie gości w ogrodzie
.....a ponieważ sąsiadki za płotem mają przeróbkę kuchni....więc długo nie musiałam ich namawiać na kawkę ....i mus truskawkowy...no kawka nie dla wszystkich.....dla najmłodszej -mojej imienniczki porzeczka czerwona zerwana prosto z krzaczka:)
Jedzona w niebywałym skupieniu-pod bocznym okiem mamci:
Swoją drogą moja bratanica i bratanek też z wielkim apetytem połykają -jak dla mnie te kwaśne owoce:))A mnie na samą myśl już wzdryga:))
Potem mus truskawkowy z kubeczka dopasowanego rozmiarem do gościa-niestety paluszek w górze-to genetyczne obciążenie po mamusi-hihihihi
 
Wygląd buzi-bezcenny!!!
 Chyba smakowało?
 
Ach wiadomo- Beatki to fajne dziewczyny:))
No....ale gdzie ta praca? Już od kilku tygodni zabierałam się za odnowienie mojej podłogi w salonie.
Kiedy 4lata temu te stare poniemieckie dechy wycyklinowaliśmy-pan cykliniarz zaproponował nam aby ich nie lakierować -tylko poolejować.Długo nie trzeba było nas namawiać...ale niestety nie powiedział...a może sam nie miał tej wiedzy,że taką podłogę przez kilka lat trzeba raz do roku ponownie olejować.
I tak z każdym rokiem podobała mi się mniej...mniej...aż nie mogłam już na nią patrzeć:((
Nie namyślając się już dłużej-po wizycie sąsiadek-przeniosłam meble z jednej części salonu do drugiej
-kiedyś to były dwa oddzielne pokoje-po wyburzeniu ścian powstał jeden duży salon -KLIK-sie działo
Następnie porządnie wyszorowałam dechy-z użyciem chloru-podłogę szorowałam kilkanaście razy!!A wszystko po to,aby zniwelować różnice kolorystyczne podłogi odsłoniętej i tej pod dywanem.
Potem w ruch poszedł papier scierny
I kolejne mycie:))
kiedy w niedzielę popołudniu mój mąż miał spotkanie....ja przyjrzałam się dokładniej moim budyniowym ścianom  i nie miałam już wątpliwości,że trzeba coś z nimi zrobić:)) Pozostała mi farba po malowaniu wiatrołapu i sypialni-więc ...
 No cóż mój mężuś jest już oswojony z moimi pomysłami:))...ale mimo to warto było napisać coś na swoje usprawiedliwienie,aby po powrocie do domu nie padł trupem:)
 A w poniedziałek..
Kolejna warstwa farby na ściany-o dwa tony jaśniejsza.Ponieważ pokój ten jest od pn-zach...rano bywa w nim ciemno-dlatego też postanowiłam podłogę lekko rozjaśnić.Użyłam do tego rozwodnionej farby akrylowej:
Gdy całość wyschła...
-podłogę ponownie przeszlifowałam papierem..aby uzyskać taki efekt:
Co tam dużo gadać...odwaliłam kawał dobrej roboty-ale znów pokochałam swoją podłogę!!! 
Dechy zostały dwukrotnie poolejowane....teraz idę je froterować,aby nadać im satynowy wygląd:) 
Bo na razie jeszcze się błyszczą ...ale już wyglądają fajniutko:)
 
No i żeby nie było,że bez nadzoru budowlanego!!